Każdego poranka mijaliśmy bramki wstępu do Bieszczadzkiego Parku Narodowego, trasa stawała się coraz bardziej stroma, a ścieżka zmieni się w mieszankę kamieni, schodów i gałęzi wystających z ziemi. Na pierwszym postoju dostawaliśmy od Sióstr Misjonarek fragmenty Pisma i zaproszenie do rozważań nad nimi. Następnie ruszaliśmy w dalszą drogę, a skwar, pęcherze na stopach i grawitacja wystawiały nasze siły na próbę. W takich chwilach wiele myśli przechodzi przez głowę, część z nich wychodziła z nas w postaci krótkich westchnień w stylu „I po co ja to sobie robię?”, „Na co mi to było?”. Myślę że każdy zaczął sobie zadawać pytania, które nigdy nie padłyby w obrębie ścian naszych kochanych komfortowych domów i mieszkań. Właśnie do tego sprowokowały nas góry.
A zadawanie sobie pytań jest dobrą drogą do poznawania siebie. Czułem że za zorganizowanie wyjazdu, za możliwość poznania tak bardzo żyjących ludzi, za każdą chwilę refleksji jest odpowiedzialny Ktoś więcej. Życzę sobie i każdej osobie, aby dane nam było doświadczać życia pełną piersią. Aby było nam dane doświadczać podróży między szczytem a szczytem, drogą kamienistą, wietrzną i piękną.
Czekam na naszą kolejną wyprawę, podczas której będziemy mogli ćwiczyć mięśnie wysiłkiem fizycznym i pielęgnować uczucia i przekonania, którymi kierujemy się na co dzień. Polecam gorąco każdemu, kto chciałby uczyć się słuchać, patrzeć i kochać.
Mateusz R.
Dodaj komentarz