„Misje w Peru były lekcją pokory i wdzięczności”

Hej, jestem Julia i mam 20 lat.

Pomysł wyjazdu na misje zrodził się w dość trudnym dla mnie czasie. Potrzebowałam zmiany, ryzyka? Sama nie wiem dokładnie czego. Po zobaczeniu plakatu promującego misje od razu wiedziałam, że to to. Przez okres formacji i przygotowań towarzyszył mi strach i niepewność. Czy się nadaję? Co mogę dać od siebie? Co z kwestią bezpieczeństwa? Jak poradzę sobie z językiem? Jacy będą inni uczestnicy wyjazdu? Te wątpliwości towarzyszyły mi aż do dnia wylotu. No może oprócz tej ostatniej, bo już po spotkaniu integracyjnym wiedziałam że mamy super grupę.

Sam wyjazd wspominam jako niezwykłą przygodę, lekcję pokory i wdzięczności, możliwość poznania zupełnie innej kultury i kuchni (to ważna dla mnie kwestia :)), a przede wszystkim jako próba zobaczenia Boga w miejscu, w którym na pierwszy rzut oka Go nie widać.

Jako wolontariusze działaliśmy w INABIFIE (czyli ośrodku dla dzieci i seniorów), szpitalu dziecięcym i Domu Matki Teresy z Kalkuty. Oprócz tego uczestniczyliśmy w formacji dzieci przygotowujących się do bierzmowania, odwiedzaliśmy chorych z Komunią, prowadziliśmy zajęcia dla dzieci, integrowaliśmy się z lokalną młodzieżą poprzez sport i wiele innych. Mimo dość napiętego planu dnia, mieliśmy czas dla siebie, czas na modlitwę, na wygłupy, na rozmowy, na wycieczki… cały wolontariat był prowadzony przez siostry z dużą dozą wolności i zrozumienia.

Czułam, że ten czas spędzony w Peru bardzo mnie naznaczył. Pomógł mi zrozumieć wiele rzeczy, jeszcze bardziej pokazał, jak dużo w życiu dostałam. Zrodził się we mnie bunt (chyba to dobre określenie) do niesprawiedliwości, do nieuczciwości, do przesadnej konsumpcji, do marnowania żywności i wielu innych kwestii. W tym czasie dostałam też kopa motywacyjnego- w końcu my, Europejczycy, mamy tyle możliwości rozwoju! Wiele ludzi na świecie może tylko o tym marzyć… Pora przestać traktować tak wielu spraw w naszym życiu jako przykre obowiązki. Szkoła, studia, wizyta kontrolna u dentysty… to wszystko to przywileje. My MOŻEMY się uczyć, MOŻEMY zmieniać pracę czy też MOŻEMY chodzić na wybory.

Najtrudniejszym dla mnie momentem była pomoc przy młodzieży z porażeniem mózgowym i innymi chorobami neurologicznymi. Oni byli naszymi rówieśnikami uwięzionymi w niesprawnym ciele i umyśle. Również odwiedziny rodzin na wzgórzach Limy nie były łatwe psychicznie. Brak kanalizacji i bieżącej wody, majątek równy temu, co zabrałam ze sobą do Peru…Obecny system w Peru nie napawa optymizmem… Edukacja czy dostęp do opieki zdrowotnej to tylko niektóre dziedziny, które mocno różnią się od naszych europejskich. Mimo to widać w tych ludziach chęć zmiany i nadzieję na lepsze.

Jestem bardzo wdzięczna za taką lekcję. Zwłaszcza dla młodych ludzi to niezwykłe doświadczenie na początku dorosłości. Nie żałuję ani chwili spędzonej w Limie, miejsca wolontariatu. Polecam to wszystkim!

 

Izabela.fink„Misje w Peru były lekcją pokory i wdzięczności”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *